czyli spotkanie absolwentów PSPJ (2-4 października 2020)

W czasach lockdownu i koronawirusa kontakt międzyludzki jest ograniczony. Być może właśnie dlatego spontaniczna idea spotkania się po pięciu latach od zakończenia naszych studiów podyplomowych na kierunku Psychosomatyczne Praktyki Jogi na AWF Wrocław (2013-2015) spotkała się z tak entuzjastycznym odzewem. Dzięki mediom społecznościowym udało się w ciągu kilku dni odświeżyć kontakty i powiadomić (prawie) wszystkich słuchaczy z naszej grupy. Termin został z góry ustalony, więc niestety nie wszystkim pasowało, aby przyjechać do Gierałtowa, ale sam fakt, że wszyscy zareagowali na zaproszenie był bardzo budujący.

Postanowiliśmy rozszerzyć zaproszenie do pozostałych roczników absolwentów PSPJ na AWF (edycja studiów przed nami i po nas) oraz przekazaliśmy również informację do osób kończących naukę na jogowych studiach podyplomowych na Uniwersytecie Wrocławskim i członków Stowarzyszenia „Przestrzeń”. Nie wiem, czy można się było tego spodziewać, ale mimo pewnego zainteresowania, nikt z innych roczników do nas nie dołączył. Za to z grupy UW na udział zdecydowały się cztery osoby, w tym niezwykle prężna i organizacyjnie niezwykle sprawna Ewa, która nie tylko skutecznie opanowała organizację pobytu, ale i zwerbowała dużą grupę sympatyków jogi ze swojego rodzinnego Kluczborka (który Leszek żartobliwie określił jako „polski Riszikesz” biorąc pod uwagę ilość nauczycieli jogi przypadających na mieszkańca).

Spotkanie miało mieć charakter towarzyski, ale również chcieliśmy, aby była to okazja do podzielenia się tym, co każdy z nas odkrył dla siebie na swojej jogowej ścieżce od zakończenia studiów. Okazało się, że powstał z tego bardzo ciekawy, urozmaicony i dość intensywny program.

W piątkowy wieczór nasze spotkanie zainicjowała Renata koncertem na misach. Wibracje dźwięku były dobrym bodźcem, aby przełączyć się ze świata zewnętrznego na wibracje świata wewnętrznego – zarówno tego bardziej metafizycznego w nas samych, jak również wewnętrznego w sensie tego grona, czasu i miejsca, wychodzącego poza sprawy, które na czas spotkania pozostawiliśmy w swoich domach. Otwierający relaks zawierał był również okazją na sformułowanie osobistej sankalpy na czas tego spotkania: może intencji, może pytania czekającego na odpowiedź, a może postanowienia, które czeka na ugruntowanie.

Poranna praktyka jogi księżycowej, którą Dzidka poprowadziła z ogromnym wyczuciem i profesjonalizmem była doskonałym nawiązaniem do księżyca w pełni z poprzedniego wieczoru. Powoli nasze ciała się budziły, wydłużały, otwierały, szykowały na nowy dzień. A plan był niczego sobie: wejście na Śnieżnik. Im wyżej się pięliśmy, tym mniej było słońca i tym silniej wiał wiatr. Na samym szczycie byliśmy już w chmurze – wilgoć, mgła i powiewy o sile halnego. Powrót na niziny przywrócił spokój i wyciszenie. Wróciliśmy w sam raz, aby po szybkim prysznicu zdążyć na obiadokolację. Program wieczorny przewidywał  moją prezentację zdjęć z miesięcznego pobytu na kursie jogi w Instytucie Kayvalyadhama w Indiach. O 20:00 dla chętnych była jeszcze praktyka wprowadzająca do słowiańskiej gimnastyki dla kobiet, którą poprowadziła Marzena. Nasz grupa absolwencka zdecydowała się jednak spożytkować ten czas na wspólne rozmowy. Większość osób z naszego grona poszła w kierunku nauczania jogi, otworzyła własne studia, prowadzi kursy i organizuje wyjazdy z jogą. Co za doskonała okazja, aby podzielić się doświadczeniami co do najlepszych miejsc na warsztaty weekendowe, gdzie najlepiej karmią, gdzie jest najlepsza atmosfera i mili gospodarze. Kolejny temat to prowadzenie działalności w czasie lockdownu. Jak ogarnąć system rezerwacji uczestników na zajęciach, jak prowadzić zajęcia online, co z kontaktem na żywo? No i oczywiście plany na przyszłość. Atmosfera sprawiła, że kolejne spotkanie zostało zaplanowane na początek listopada w Poznaniu.

Niedzielny poranek zaczynamy od wyjątkowej okazji poznania praktyki jogi według szkoły Jivamukti. Julia spędziła miesiąc w Indiach kształcąc się jako nauczyciel tej metody i jest jedną z dwóch osób w Polsce, która ma kompetencje, aby jej  uczyć. Skompensowanie w ciągu lekcji wszystkich elementów systemu jogi, od poruszenia kwestii teoretycznych z zakresu jam i nijam, poprzez praktykę asan i pranajamy, czas na wyciszenie w medytacji i relaks. A wszystko z doskonale dobraną muzyką w tle. Nada, czyli dźwięk w ścieżce Jivamukt odgrywa bardzo ważną rolę. Tak samo jak bardzo profesjonalne korekty w postawach, które niestety w czasie pandemii dla niektórych mogą być kontrowersyjne.

Po śniadaniu był czas na medytację mindfulness. Marta poprowadziła nas bardzo subtelnie w kierunku medytacji wdzięczności. W dyskusji zabrakło mi odpowiedzi na moje osobiste pytanie, które próbowało wyabstrahować wdzięczność ze swojego rodzaju transakcji, gdy mamy ochotę komuś szczerze podziękować z głębi serca za coś, co dla nas uczynił. Ale czy poczucie wdzięczności ma być „za coś”? Doskonałym komentarzem na zakończenie praktyki była rekomendacja książek, a szczególnie cudownie ilustrowanej pozycji „Co robią uczucia?” Tiny Oziewicz. Dla zachowania równowagi umysłu i ciała Łukasz zaproponował intensywną praktykę ukierunkowaną na obręcz barkową. Po tej godzinie pot spływał mi ciurkiem po plecach. Ach, jaka ambrozja! Umysł i ciało ożywione, czas aby w końcowym relaksie znów powrócić do swojej sankalpy, odczytać swoje przesłanie, a może umocnić się w swoim postanowieniu.

Spontaniczność naszego spotkania odbudowała poczucie dobrostanu, które tak wielu być może utraciło na skutek codziennych stresów, konieczności przystosowania się do ograniczeń i niepewności jutra.  Tak miało być.

Iwona Kozłowiec